Święty Jan Paweł II Papież
22 października 2017 roku, w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie św. Jan Paweł II został uroczyście ogłoszony Patronem Akcji Katolickiej w Polsce. Dekret Stolicy Apostolskiej z 04.09.2017 r. odczytał JE biskup Mirosław Milewski, podczas Mszy św. dziękczynnej, która zgromadziła środowisko Akcji Katolickiej z całej Polski.
Jaka była droga życia Karola Wojtyły – kapłana, biskupa, kardynała, która zaprowadziła Go na Papieski Tron, a w dniu pogrzebu tłumy zgromadzone na Placu św. Piotra wznosiły okrzyki SANTO SUBITO!
Karol Wojtyła urodził się we wtorek 18 maja 1920 roku w Wadowicach. Był młodszym synem Karola i Emilii z domu Kaczorowskiej Wojtyłów. Dzieciństwo Karola i jego brata Edmunda upływało radośnie i szczęśliwie, ale to szczęście trwało krótko. W wieku lat 9 został osierocony przez matkę. Od tej pory jego duchową matką stała się Matka Boża Kalwaryjska. Trzy lata po śmierci ukochanej matki stracił brata Edmunda. Pozostał z ojcem, który stał się dla niego wzorem w osiąganiu dojrzałości, stawiania sobie wymagań i spełniania własnych obowiązków. Młody Karol pobierał nauki w szkołach i otrzymywał bardzo dobre oceny. W latach gimnazjalnych wiele uwagi poświęcał teatrowi, działając jako reżyser i aktor na dwu scenach: szkolnej w Sali Towarzystwa „Sokół” i parafialnej w Domu Katolickim. W późniejszych latach związał się z Teatrem Rapsodycznym, prowadzonym przez Mieczysława Kotlarczyka, z którym przyjaźnił się aż do śmierci artysty. Karol Wojtyła nie unikał sportu, zajmowała go też turystyka. Nad porządkiem wszystkich zajęć, które wypełniały jego życie panował umiejętnie. Trudny, ale w miarę spokojny czas przerwała druga wojna światowa. Kolejne lata Karola naznaczone były tułaczką, utratą przyjaciół, śmiercią ojca, tajnym nauczaniem, ciężką pracą w Solvayu. W takich okolicznościach życia zrodziła się myśl o służbie w winnicy Pańskiej. Jesienią 1942 roku Karol Wojtyła rozpoczął studia w konspiracyjnym seminarium duchownym w Krakowie. Święcenia kapłańskie przyjął 1 listopada 1944 r. z rąk Księcia Metropolity Adama Sapiehy, w kaplicy arcybiskupiej przy ul. Franciszkańskiej 3. Kolejnym etapem życia młodego kapłana były studia teologiczne w Wiecznym Mieście, skąd wrócił do Krakowa pod koniec czerwca 1948 r. 8 lipca tegoż roku rozpoczął pracę duszpasterską w starej podgórskiej parafii Niegowić koło Bochni. 16 grudnia 1948 r. obronił pracę doktorską. W ciągu kolejnych lat kapłańskiej posługi zajmował się między innymi duszpasterstwem akademickim. Organizował wycieczki z młodzieżą studencką, wyprawy górskie i kajakowe. Miał duży wpływ na ludzi młodych i utrzymywał z nimi bardzo dobre kontakty. Starał się, aby każda wycieczka stawała się również lekcją życia chrześcijańskiego. Był to nowy styl duszpasterstwa. Nie zaniedbywał pracy naukowej, był wykładowcą – pisał pracę habilitacyjną z dziedziny etyki i filozofii. Po zlikwidowaniu Wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Jagiellońskim wykładał w krakowskim seminarium duchownym katolicką etykę społeczną oraz podstawy teologii moralnej. W 1954 r. rozpoczął pracę na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Był zawsze blisko młodzieży studenckiej. W listopadzie 1957 roku Karol Wojtyła został docentem. Nigdy nie mianowano go profesorem, chociaż prawie ćwierć wieku wykładał na Uniwersytecie, publikował prace naukowe, kierował jedną z katedr. Już jako docent zamierzał wyjechać za granicę, aby kontynuować pracę naukową. Chciał wyjechać do Francji i do Szwajcarii. Nie otrzymał jednak od władz komunistycznych paszportu. Rozpoczął nowy cykl wykładów „Miłość i odpowiedzialność”.
8 lipca 1958 r. podczas wakacyjnych wędrówek ze studentami w okolicach Świętej Lipki dowiedział się o nominacji biskupiej. Po audiencji w Warszawskiej siedzibie Prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego odwiedził dom Sióstr Urszulanek SJK przy ul. Wiślanej. W kaplicy sióstr pozostał przez kilka godzin leżąc krzyżem. Konsekracja nowo mianowanego biskupa odbyła się 28 września 1958 r. w katedrze wawelskiej; sakrę biskupią Karol Wojtyła otrzymał z rąk arcybiskupa Eugeniusza Baziaka. Zanotowano, że pastorał ufundowała biskupowi Wojtyle parafia wadowicka, infułę podarowali benedyktyni tynieccy, szaty biskupie sprawili przyjaciele rapsodycy z dyrektorem Kotlarczykiem na czele. Zamieszkał w mieszkaniu przy ul. Kanoniczej 21. Od tej chwili czas bpa Karola Wojtyły wypełniały wizytacje parafii, bierzmowanie, nauki rekolekcyjne, posiedzenia Episkopatu, praca w Kurii.
15 czerwca 1962 r. w Warszawie zmarł na atak serca arcybiskup Baziak. W miesiąc później kanonicy krakowscy wybrali 42 letniego bpa Karola Wojtyłę na wikariusza kapitulnego, który miał sprawować rządy w Archidiecezji do czasu mianowania przez Stolicę Apostolską ordynariusza. Wkrótce ordynariuszem został bp Karol Wojtyła. Sprawowanie tego urzędu wiązało się nie tylko z wypełnianiem przypisanych obowiązków, ale też z nowymi wyzwaniami. Jednym z takich wyzwań było uczestnictwo w II Soborze Watykańskim, zwołanym przez papieża Jana XXIII w październiku 1962 roku i zakończonym 7 grudnia 1965 roku. Abp Karol Wojtyła uczestniczył w pracach Soboru i miał duży wkład w tworzenie dokumentów soborowych.
Rok 1967 był dla Metropolity Krakowskiego nie tylko rokiem wytężonej pracy, ale też zaszczytów – w marcu został mianowany konsultorem Consilium de Laicis, natomiast 26 czerwca 1967 roku, w Watykanie otrzymał dekret nominacyjny mówiący, że: „Rzym, w murach apostolskich Watykanu, przed dniem szóstym kalend lipcowych roku Pańskiego 1967 Paweł VI, papież, mianował i ogłosił księdzem kardynałem Świętego Kościoła Rzymskiego Karola Wojtyłę, którego też włączył do kolegium ojców purpuratów i obdarzył zaszczytami, życzliwością, mocą, szczególnymi uprawnieniami, nietykalnością, pierwszeństwem, przywilejami, względami oraz ciężarami, jakie ojcom kardynałom są przydawane, oprócz koniecznych a stosowanych wyjątków” .
Kolejne lata to czas wytężonej pracy dla kardynała Karola Wojtyły – wyjazdy zagraniczne, konferencje, obowiązki wynikające z funkcji w Episkopacie a także uroczystości i wydarzenia archidiecezjalne i krajowe. Jednym z nich było zwołanie Synodu Krakowskiego 8 maja 1972 r.
Przyszedł rok 1978, określany też rokiem trzech papieży. 6 sierpnia tegoż roku zmarł papież Paweł VI. 26 sierpnia 1978 r. kardynałowie zgromadzeni podczas konklawe dokonali wyboru nowego papieża. Był nim Włoch, Albino Luciani, który przybrał imię Jan Paweł I. Pontyfikat ten trwał zaledwie 33 dni. 28 września 1978 r. umiera na atak serca papież Jan Paweł I.
I znowu – konklawe.
Nadszedł wielki dzień, historyczny dla Polski i dla świata. 16 października 1978 roku. Zgromadzeni na konklawe kardynałowie wybrali nowego papieża. Został nim kardynał Karol Wojtyła, Polak, który przybrał imię Jan Paweł II.
Trwający 27 lat pontyfikat Jana Pawła II zmienił bieg historii, zmienił oblicze świata. Już w swoim pierwszym wystąpieniu skierowanym do wiernych w bazylice św. Piotra w Rzymie, Ojciec Święty powiedział: „nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi”. Ten zwrot stał się jakby motywem przewodnim całego pontyfikatu. Podczas 27 lat pełnienia misji apostolskiej Jan Paweł II odwiedzał kraje zamożne i ubogie, spotykał się z monarchami , ludźmi zajmującymi wysokie stanowiska państwowe, ludźmi sławnymi, a także chorymi, cierpiącymi. W 1966 r. w Tours, spotkał się z ludźmi „zranionymi przez życie” i zwrócił się do nic słowami: ”drodzy przyjaciele, stoicie w pierwszych szeregach tych, których Bóg miłuje”. W Płocku, w 1991 roku, podczas IV pielgrzymki do Ojczyzny, spotkał się z więźniami i powiedział: „Nie bójcie się otworzyć waszych serc przed Nim, uwierzcie w głoszoną przez Niego miłość”. Ojciec Święty spotykał się też z dziećmi , a także z młodzieżą, która przybywała na te spotkania z potrzeby serca, aby wysłuchać kogoś, do kogo ma zaufanie, kto mówi prawdę i potrafi okazać ojcowska miłość. Wszystkich kochał, wszystkich uspakajał, nie znał leku, dawał nadzieję, wskazywał drogę, niósł Dobrą Nowinę. On – Ojciec Święty, utrudzony życiem, z bagażem lat, cierpień i chorób, nie ustawał w swojej misji apostolskiej, podejmując heroicznie trud posługiwania. Odwiedzał najbardziej odległe zakątki świata; bogatą Amerykę i biedną Afrykę, wszystkich nauczał o Chrystusie i powtarzał: „nie lękajcie się, przestańcie się lękać”.
W naszej pamięci pozostaje uśmiechnięty, spokojny, cierpliwy, wyrozumiały, kochający, ale też wymagający. Pozostają wspomnienia ze spotkań podczas pielgrzymek Papieża do Polski , z Akcją Katolicką w Castel Gandolfo i w Rzymie. Ojciec Święty uczył nas otwierać się na Boga, na drugiego człowieka, na prawdę, na pamięć historii, na potrzebę bycia „ludźmi sumienia”, na nadzieję.
Przed Akcją Katolicka Ojciec Święty również postawił konkretne zadania. W przesłaniu wygłoszonym podczas spotkania w Auli Pawła VI w kwietniu 2003 roku powiedział miedzy innymi: „Macie obowiązek i prawo nieść Ewangelię, świadczyć o jej aktualności dla współczesnego człowieka i zapalać do wiary tych, którzy oddalają się od Boga”. Nauczanie Jana Pawła II jest jasne, proste i zrozumiałe. Wymaga jednak przemyśleń, refleksji i chęci, aby je przyjąć i stosować w naszej codzienności.
2 kwietnia 2005 roku świat pogrążył się w żałobie. Odszedł do Pana Ten, który był naszą ostoją – Papież Polak, Jan Paweł II. Podczas Mszy św. za duszę Jana Pawła II sprawowanej 3 kwietnia na placu marszałka Józefa Piłsudskiego, której przewodniczył biskup Piotr Jarecki i w wygłoszonej homilii powiedział miedzy innymi: „Warszawa jednoczy się w modlitwie w miejscu symbolicznym, z którego Jan Paweł II zapalił żagiew wolności, godności, solidarności człowieka, naszego narodu i Europy”. Natomiast podczas narodowej Mszy św. również na placu marszałka Józefa Piłsudskiego arcybiskup Józef Michalik powiedział: „zapłacz matko Polsko, zapłacz Ojczyzno, skoro odchodzi najznakomitszy z Twoich Synów… Człowiek, który jak sam o sobie mówił, wyrósł z polskiej chrześcijańskiej kultury, a który stylem swego życia ubogacił kulturę całego świata. On nie tylko czynił dobro, on umiał wydobywać je z innych, on uruchamiał dobro w ludziach”.
Święty papież Jan Paweł II nie tylko pozostał w naszej pamięci, On jest obecny w naszym życiu, w naszej codzienności i modlitwie. Jest obecny w naszych sercach.
Opracowała: Elżbieta Olejnik
Święty Wojciech, biskup i męczennik (23 kwietnia)
Wojciech urodził się ok. 956 roku w możnej rodzinie Sławnikowiców w Lubicach (Czechy). Jego ojciec, Sławnik, był głową możnego rodu, spokrewnionego z dynastią saską, panującą wówczas w Niemczech. Matka Wojciecha, Strzeżysława, również pochodziła ze znakomitej rodziny, być może z Przemyślidów, którzy rządzili wówczas państwem czeskim. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów Sławnika. W najstarszym rękopisie jego imię brzmi Wojetech. Wedle pierwotnych planów ojca Wojciech miał zostać rycerzem. Ostatecznie o jego przeznaczeniu do stanu duchownego według biografów zdecydowała choroba. Rodzice złożyli ślub, że gdy syn wyzdrowieje, będzie oddany Bogu na służbę. Nie można tego wykluczyć. Wydaje się jednak, że przyczyna była inna: taki był po prostu zwyczaj w owych czasach, że gdy można rodzina miała więcej synów czy córek, przeznaczała ich do stanu duchownego na opatów, ksienie czy biskupów.
W 968 roku papież Jan XIII, dzięki inicjatywie cesarza Ottona I, ustanowił w Magdeburgu metropolię jako biskupstwo misyjne dla nawracania zachodnich Słowian. Pierwszym arcybiskupem tego miasta został św. Adalbert (+ 981), który poprzednio był opatem benedyktyńskim w Weissenburgu (Alzacja). Pod jego opiekę Wojciech został wysłany jako 16-letni młodzieniec w 972 roku. Na dworze metropolity kształcił się w szkole katedralnej, pod czujnym okiem znanego uczonego, Otryka. Tu także przygotowywał się przez prawie 10 lat (972-981) do swoich przyszłych duchownych obowiązków. Z wdzięczności dla metropolity przybrał sobie jego imię i jako Adalbert figuruje we wszystkich późniejszych dokumentach. Pod tym imieniem jest znany i czczony w Europie. Biografie wspominają, że do Wojciecha dołączył się również później jego młodszy, przyrodni brat, Radzim. Mieli do dyspozycji własną służbę. Ojciec hojnie zaradzał wszystkim potrzebom synów.
Po śmierci metropolity Adalberta 25-letni Wojciech wrócił do Pragi. Zastał tam pierwszego biskupa łacińskiego Pragi i Czech, Dytmara, który od roku 973 rządził diecezją. Był Niemcem i zależał od metropolii w Moguncji. Wojciech był już wtedy subdiakonem. W Pradze przyjął pozostałe święcenia (981). W styczniu 982 r. biskup Dytmar zmarł. Wojciech był świadkiem jego śmierci i kajania się, że był pasterzem złym, chociaż kronikarze piszą, że był pobożny i gorliwy. Zjazd w Lewym Hradcu pod przewodnictwem księcia Bolesława wytypował na następcę Dytmara Wojciecha. Nominację jednak musiał zatwierdzić cesarz. Otton II był zajęty właśnie wyprawą wojenną na południe Italii. Dopiero w roku 983 zwołał sejm Rzeszy do Werony i tam zatwierdził Wojciecha. W tym samym roku dnia 29 czerwca odbyła się także konsekracja Wojciecha na biskupa, której dokonał metropolita Moguncji, św. Willigis (+ 1011). Tak więc Wojciech był pierwszym biskupem narodowości czeskiej w Czechach.
Wojciech wszedł do swojej biskupiej stolicy, Pragi, boso. Miał wtedy zaledwie 27 lat. Jego hagiografowie są zgodni, że jego dobra biskupie nie były zbyt wielkie. Przeznaczał je na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na potrzeby kleru katedralnego i diecezjalnego, na potrzeby własne, które były w tych wydatkach najmniejsze, i na ubogich. Zaopatrywał ich potrzeby i sam ich odwiedzał, słuchał pilnie ich skarg i potrzeb, odwiedzał więzienia, a przede wszystkim targi niewolników. Praga leżała na szlaku ze wschodu na zachód. Handlem ludźmi zajmowali się Żydzi, dostarczając krajom mahometańskim niewolników. Biograf pisze, że Wojciech miał mieć pewnej nocy sen, w którym usłyszał skargę Chrystusa: „Oto ja jestem znowu sprzedany, a ty śpisz?”. Scenę tę przedstawia jeden z obrazów drzwi gnieźnieńskich, które powstały ok. 1127 r.
Sytuacja Kościoła w Czechach w owym czasie nie była łatwa. Był on uzależniony od kaprysu możnych i władcy. Nie mniejsze kłopoty miał Wojciech z duchownymi. Wprowadzenie zasad życia wspólnego szło opornie wśród duchowieństwa katedralnego. Św. Bruno z Kwerfurtu stwierdza, że „duchowni żenili się jawnie”. Możnych zraził sobie Wojciech przypomnieniem zakazu wielożeństwa, gromieniem za wiarołomność oraz za związki małżeńskie z krewnymi. Nie liczono się ze świętami, łamano posty. Kiedy Wojciech zobaczył, że jego napomnienia są daremne, a złe obyczaje dalej się szerzą, po pięciu latach rządów (983-988) postanowił opuścić swą stolicę. Najpierw udał się do Moguncji, po poradę do metropolity Willigisa. Następnie skierował swoje kroki, za jego zgodą, do Rzymu, aby u papieża szukać rady i prosić o zwolnienie z obowiązków. Od cesarzowej Konstantynopola Wojciech otrzymał znaczny zasiłek w srebrze, by po zrzeczeniu się biskupstwa mieć środki na swoje utrzymanie. Wojciech rozdał jednak srebro między ubogich, a orszak biskupi odprawił do Czech.
Papież Jan XV przyjął z miłością udręczonego biskupa Pragi. Nie zwolnił go wprawdzie z obowiązków, ale pozwolił mu na pewien czas oddalić się od nich. Wojciech postanowił więc udać się pieszo z bratem Radzimem do Ziemi Świętej jako pielgrzym. Kiedy po drodze znalazł się na Monte Cassino, tamtejsi mnisi chcieli go zatrzymać u siebie, aby wyświęcał ich kościoły i mnichów na kapłanów. Byli bowiem wtedy w zatargu z miejscowym biskupem. Wojciech jednak nie zgodził się na to. Udał się dalej na południe do Gaety. W pobliżu miasta zatrzymał się i spotkał się ze słynnym mnichem bazyliańskim, św. Nilem. Ten poradził mu, aby wstąpił do benedyktynów w Rzymie. Tak też św. Wojciech uczynił. Przyjął go w opactwie świętych Bonifacego i Aleksego na Awentynie jego przełożony, Leon. Wraz ze swoim bratem, bł. Radzimem, w Wielką Sobotę w roku 990 Wojciech złożył profesję zakonną. Jego żywoty podają, że z wielką pokorą wypełniał wszystkie obowiązki zakonne, jakby od dawna był jednym z mnichów. W tym czasie w rządach diecezją praską zastępował go biskup Miśni, Falkold. W charakterze mnicha Wojciech przebywał w Rzymie w latach 989-992 (w wieku 33-36 lat).
W 992 r. zmarł Falkold. Czesi udali się do metropolity w Moguncji, aby zmusić Wojciecha do powrotu. Ten natychmiast przez posłów wysłał dwa listy: do Wojciecha i do papieża. Papież zwołał synod i po naradzie nakazał Wojciechowi wracać do Pragi. Po trzech i pół roku Wojciech opuścił klasztor, zabrał ze sobą kilkunastu zakonników z opactwa i założył nowy klasztor w Brzewnowie pod Pragą. Potem zabrał się do budowy kościołów tam, gdzie były osady ludzkie. Dotąd bowiem kościoły były w zasadzie jedynie przy grodach możnych panów. W porozumieniu z księciem wprowadzono dziesięciny, aby Kościołowi w Czechach zapewnić stałe dochody. Wojciech wysłał misjonarzy na Węgry. Sam też tam się udał. Stąd powstała opowieść, że udzielił chrztu (według innych źródeł – bierzmowania) św. Stefanowi, przyszłemu władcy Węgier.
Te obiecujące poczynania zakończyły się jednak niebawem zupełną klęską. Zaważył na tym bezpośrednio następujący wypadek: na dworze książęcym w Pradze pochwycono na cudzołóstwie kobietę z możnego rodu Werszowców. Urażony śmiertelnie mąż zamierzał ją zabić. Ta jednak schroniła się do Wojciecha. Biskup udzielił jej azylu w klasztorze benedyktynek, który stał w pobliżu zamku przy kościele św. Jerzego. Wpadli tam siepacze, wywlekli ofiarę i zamordowali ją na miejscu. Wojciech rzucił na nich klątwę. W akcie zemsty Werszowcowie napadli na rodzinny gród Wojciecha. Gród spalono, ludność zapędzono w niewolę, wymordowano także czterech braci Wojciecha wraz z ich żonami i dziećmi. Działo się to 28 września 995 roku. Ocalał tylko najstarszy brat Wojciecha, Sobiebór, który w tym czasie był poza granicami Czech. Sytuacja była tak gorąca, że Wojciech nie był pewny nawet swojego życia. Złamany tymi wydarzeniami, po zaledwie niecałych trzech latach udał się potajemnie ponownie do Rzymu. Na Awentynie przyjęto go serdecznie. Papież również okazał mu dużo życzliwości.
Niestety, w 996 r. Jan XV umarł. W maju 996 r. odbył się w Rzymie synod, na którym metropolita Moguncji, św. Willigis, oskarżył Wojciecha, że ten bezprawnie opuścił swoją stolicę. Synod nakazał Wojciechowi pod grozą klątwy powrót. Wojciech udał się więc do Moguncji, czekając na decyzję cesarza, gdyż tylko on mógł siłą wprowadzić Wojciecha do Pragi, zbuntowanej przeciwko swojemu pasterzowi. Ponieważ cesarz zwlekał jednak z wyprawą orężną, czekając, aż Czesi sami uznają swoją winę, Wojciech skorzystał z okazji i odwiedził Francję, a w niej – jako pielgrzym – nawiedził grób św. Marcina w Tours, św. Benedykta we Fleury i św. Dionizego w Saint-Denis pod Paryżem. Kiedy zaś nadal powrót św. Wojciecha był niemożliwy, biskup udał się do Polski z postanowieniem oddania się pracy misyjnej wśród pogan. Było to późną jesienią 996 roku. Otton III wyraził na to zgodę, gdy Czesi przysłali Wojciechowi ostateczną odpowiedź, że nie godzą się na jego powrót.
Bolesław Chrobry bardzo ucieszył się na wiadomość, że do Polski ma przybyć biskup Wojciech. Słyszał o nim wiele od jego rodzonego brata, Sobiebora, któremu wcześniej udzielił schronienia. Król chciał zatrzymać Wojciecha u siebie jako pośrednika w misjach dyplomatycznych. Kiedy jednak Wojciech stanowczo odmówił i wyraził chęć pracy wśród pogan, powstała myśl nawrócenia Wieletów na zachodzie. Z powodu jednak trwającej tam wówczas wojny ostatecznie urządzono wyprawę misyjną do Prus. Bolesław Chrobry dał Wojciechowi do osłony 30 wojów. Biskupowi towarzyszył tylko jego brat, bł. Radzim, i subdiakon Benedykt Bogusza, który znał język pruski i mógł służyć za tłumacza. Działo się to wczesną wiosną 997 roku. Wojciechowi przypisuje się ufundowanie pierwszych klasztorów benedyktyńskich na ziemiach polskich. Za swojego fundatora uważają Wojciecha opactwa w Międzyrzeczu, Trzemesznie i w Łęczycy (Tum).
Wisłą udał się Wojciech do Gdańska, gdzie przez kilka dni głosił Ewangelię tamtejszym Pomorzanom. Stąd udał się w dalszą drogę. Aby nie nadawać swojej misji charakteru wyprawy wojennej, Wojciech oddalił żołnierzy. Niedługo potem dziki tłum otoczył misjonarzy i zaczął im złorzeczyć. Jeden z pogan uderzył biskupa wiosłem w plecy, aż mu brewiarz wypadł z rąk. Kiedy Wojciech zorientował się, że Prusy nie chcą nawrócenia, postanowił zakończyć misję powrotem do Polski. Prusowie poszli za nim. Miejsca męczeńskiej śmierci nie udało się uczonym dotąd zidentyfikować. Mogło to być w okolicy Elbląga lub Tękit (Tenkitten). 23 kwietnia 997 roku w piątek o świcie zbrojny tłum Prusów otoczył trzech misjonarzy: św. Wojciecha, bł. Radzima i subdiakona Benedykta Boguszę. Ledwie skończyła się odprawiana przez biskupa Wojciecha Msza św., rzucono się na nich i związano ich. Zaczęto bić Wojciecha, ubranego jeszcze w szaty liturgiczne, i zawleczono go na pobliski pagórek. Tam pogański kapłan zadał mu pierwszy śmiertelny cios. Potem 6 włóczni przebiło mu ciało. Odcięto mu głowę i wbito ją na żerdź. Przy martwym ciele pozostawiono straż. W chwili zgonu Wojciech miał 41 lat.
Po pewnym czasie wypuszczono na wolność bł. Radzima i kapłana Benedykta ze skierowaną do króla Polski propozycją oddania ciała św. Wojciecha za odpowiednim okupem. Król Polski sprowadził je najpierw do Trzemeszna, a potem uroczyście do Gniezna. Cesarz Otto III na wiadomość o śmierci męczeńskiej przyjaciela natychmiast zawiadomił o niej papieża z prośbą o kanonizację. Była to pierwsza w dziejach Kościoła kanonizacja, ogłoszona przez papieża, gdyż dotąd ogłaszali ją biskupi miejscowi. Na żądanie papieża sporządzono najpierw żywot Wojciecha na podstawie zeznań naocznych świadków: bł. Radzima i Benedykta. W oparciu o ten żywot papież Sylwester II jeszcze przed rokiem 999 dokonał uroczystego ogłoszenia Wojciecha świętym. Dzień święta wyznaczył papież zgodnie ze zwyczajem na dzień jego śmierci, czyli na 23 kwietnia. Wtedy także zapadła decyzja utworzenia w Polsce nowej, niezależnej metropolii w Gnieźnie, której patronem został ogłoszony św. Wojciech.
W marcu roku 1000 Otto III odbył pielgrzymkę do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie. Wtedy – podczas spotkania z Bolesławem Chrobrym – została uroczyście proklamowana metropolia gnieźnieńska z podległymi jej diecezjami w Krakowie, Kołobrzegu i Wrocławiu.
Otto III opuścił Polskę obdarowany relikwią ramienia św. Wojciecha. Jej część umieścił w Akwizgranie, a część na wysepce Tybru w Rzymie, w obu miejscach fundując kościoły pod wezwaniem św. Wojciecha.
Święta Rodzina z Nazaretu
(niedziela po Bożym Narodzeniu)
Patronka Akcji Katolickiej Archidiecezji Łódzkiej
W Świętej Rodzinie z Nazaretu rodziny chrześcijańskie znajdują przykład do naśladowania. Mieszkańcy Domu nazaretańskiego zmagali się z trudnościami codziennego życia, jak wszyscy pozostali mieszkańcy tego galilejskiego miasteczka. Wspólnotę Świętej Rodziny łączyła wzajemna miłość, szacunek, wzajemne posługiwanie oraz radość bycia ze sobą. Cechami godnymi naśladowania są wiara, posłuszeństwo Bogu, pracowitość, gościnność, wypełnianie przepisów prawa, życie skromne, ukryte przed światem.
Obrazy przedstawiające Świętą Rodzinę znajdowały się już w katakumbach. Jednak pełne obrazy i rzeźby przedstawiające życie Świętej Rodziny znane są dopiero od wieku XIV, a w Polsce od wieku XVII słynne są nawet cudowne obrazy w Studziennie i w Miedniewicach w pobliżu Niepokalanowa.
Opis życia Świętej Rodziny zawierają Ewangelie według Świętego Mateusza i według Świętego Łukasza. Jako ważne wydarzenia z życia Świętej Rodziny, Ewangelie podają: Zwiastowanie narodzenia Pana Jezusa (Łk 1,26-38), Nawiedzenie św. Elżbiety (Łk 1, 39-56), Objawienie św. Józefowi przez Anioła tajemnicy wcielenia (Mt 1,18-25), Narodzenie Pana Jezusa (Łk 2,1-20), Nadanie imienia Jezusowi (Łk 2,21), Oczyszczenie Maryi i ofiarowanie Pana Jezusa (Łk 2,22-38), Pokłon Mędrców (Mt 2,1-12), Ucieczka do Egiptu (Mt 2,13-15), Powrót z Egiptu (Mt 1, 19-21, Łk 2,39-40), Znalezienie Pana Jezusa w świątyni (Łk 2,41-50), Życie ukryte w Nazarecie (Łk 2,51-51). Pan Jezus umarł na krzyżu w wieku 33 lat, Św. Józef zmarł przed publicznym wystąpieniem Pana Jezusa (w tym czasie Ewangelie nie wspominają już św. Józefa), o Matce Bożej ostatni raz wspominają Dzieje Apostolskie, gdy była obecna przy Zesłaniu Ducha Świętego w Wieczerniku.
Święto Świętej Rodziny zaczęto obchodzić w różnych krajach i diecezjach w wieku XVIII. Za zgodą papieża Aleksandra VII, ustanowił je biskup Fransois Montmorency-Laval, 4 listopada 1684 roku. Na stałe do liturgii święto Świętej Rodziny wprowadził Papież Leon XIII, dekretem aprobującym „kult Rodziny Świętej”, z dnia 20 listopada 1890 roku.
Papież Leon XIII jest autorem tekstów liturgicznych na Święto Świętej Rodziny. Jego dziełem są także hymny kościelne związane z tym świętem. W całym Kościele Święto Świętej Rodziny, które rozpowszechniło się już wcześniej w całym świecie katolickim, wprowadził papież Benedykt XV, w roku 1921.
Episkopat Polski listem, skierowanym do wiernych, z dnia 23 października 1968 roku informował : „Dziś ma miejsce święto przedziwne … jest to święto Rodziny … o niej teraz usłyszymy w tekstach Mszy świętej, o niej dziś mówi cała liturgia Kościoła. Jest to święto Najświętszej Rodziny z Nazaretu, ale jednocześnie każdej rodziny, ponieważ każda rodzina pochodzi od Boga i do Boga prowadzi”.
Święto Świętej Rodziny jest obchodzone jako święto patronalne rodzin i małżeństw sakramentalnych. Święta Rodzina z Nazaretu patronuje także, odrodzonej po latach, zgodnie z życzeniem Ojca Świętego Jana Pawła II, Akcji Katolickiej Archidiecezji Łódzkiej.
Opr. Elżbieta Anna Gruda
Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata
(ostatnia niedziela listopada)
Święto patronalne Akcji Katolickiej
Każdego roku w ostatnią niedzielę listopada – kończącą rok liturgiczny – obchodzimy w Kościele uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. Obchody tego święta zainicjował pod koniec XIX turyński zakonnik – o. Suano Solaro. Jednak, mimo poparcia wielu kardynałów i biskupów, Święta Kongregacja Rytów Stolicy Apostolskiej – w roku 1889 – prośbę odrzuciła. Dalsze działania na rzecz ustanowienia święta Chrystusa Króla podjęli małżonkowie Maria i Józef de Noaillat. I w tym przypadku – mimo poparcia biskupów – w roku 1920, papież Benedykt XV prośbę odrzucił. Warunkiem ustanowienia święta Chrystusa Króla było poparcie większości biskupów świata. Zbieranie podpisów zajęło Marii i Józefowi de Noaillat kilka lat. Zyskali także poparcie dyrektora Apostolstwa Modlitwy. W rezultacie pod memoriałem podpisało się 779 kardynałów i biskupów. Za pośrednictwem kardynała Gasparriego memoriał przekazano papieżowi Piusowi XI, który 11 grudnia 1925 r., na zakończenie roku jubileuszowego, wydał encyklikę „Quas Primas”, poświęconą społecznemu panowaniu Chrystusa Króla i ustanowił święto pod tą nazwą.
Początkowo uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata obchodzono w ostatnią niedzielę października. Reforma soborowa Kalendarza Liturgicznego przeniosła jej termin na ostatnią niedzielę roku liturgicznego – ostatnią niedzielę listopada. Uroczystość ta ma nam uświadomić, że Chrystus jest Królem całego stworzenia – wszechświata. Jego panowanie nie wynika z jakichś dokonań, z wybrania czy z wywalczenia tej godności.
On jest Królem, bo jest Bogiem-Człowiekiem, Stworzycielem i Odkupicielem. Z tego właśnie tytułu ma absolutną władzę. Bóg nie tylko stworzył świat, ale ciągle go stwarza i nim włada. Królestwo Jezusa jest czymś zupełnie innym od wszystkich królestw ziemskich. Dotyczy ono wszystkich narodów, wszystkich miejsc i wszystkich czasów.
Opr. Elżbieta Anna Gruda
Błogosławiony Stanisław Starowieyski
Stanisław Biberstein Starowieyski urodził się w Ustrobnie, 11 maja 1895 roku. Dodatek Biberstein, to herb pochodzący od szwajcarskiego rycerza z zamku Biberstein, który po bitwie pod Płowcami, w 1331 roku osiadł w Polsce.
Od niego wywodzi się kilka rodzin, pośród których znajdują się także Starowieyscy, którzy, mówiąc językiem sienkiewiczowskim, pieczętują się tym klejnotem. Stanisław był trzecim dzieckiem Stanisława i Amelii z Łubieńskich.
Wkrótce po urodzeniu się Stanisława dziadkowie przenieśli się z Ustrobnej do leżącej za pobliskim Wisłokiem Bratkówki, w parafii Odrzykoń (w ówczesnej diecezji przemyskiej, a dziś w rzeszowskiej). Tam w domu Bratkowskim spędził dzieciństwo i młodość.
Mało który dwór polski miał tak piękne położenie jak dwór w Bratkówce, choć sam arcydziełem architektury nie był. Leżał na wysokim, urwistym brzegu Wisłoka, który u stóp wysokiej skarpy toczy leniwie swoje wody. Za rzeką rozpościerały się szmaragdowe łąki, za nimi szosa do Rzeszowa i wzgórze Ustrobny z ceglanym kościołem. Park dworski rozciągał się szerokim pasmem nad Wisłokiem, opadając od zachodu łagodnie ku rzece. Nad doliną górowały ruiny zamku odrzykońskiego, wsławionego Zemstą Aleksandra Fredry i Królem zamczyska Seweryna Goszczyńskiego. Wesoły i pogodny krajobraz stanowił tło szczęśliwego dzieciństwa Stanisława Starowieyskiego.
Jego rodzice utrzymywali sąsiedzkie stosunki z ludnością wiejską, wspomagano materialnie najuboższych, leczyli a także troszczyli się o rozwój duchowy ludności. Przy dworze funkcjonowała niewielka kaplica, w której odprawiano msze św. w niedzielę, nabożeństwa różańcowe, majowe i czerwcowe.
Stanisław, podobnie jak jego rodzeństwo początkowo kształcony był w domu przez korepetytorów. Po kilku latach edukacji w domu zapisano go do pojezuickiej szkoły w Chyrowie, której poziom nauki był bardzo wysoki podobnie jak wymagania moralne i religijne. Tam właśnie ukształtowała się głęboka religijność Stanisława i tam wstąpił do Solidacji Mariańskiej, która kształtowała jego charakter, pobożność i odwagę cywilną. W 1914 roku zdał maturę i zapisał się na wydział prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studiów jednak nie ukończył, przeszkodził mu w tym wybuch I wojny światowej.
W czasie I wojny światowej Stanisław Starowieyski służył najpierw jako „jednoroczny ochotnik” w artylerii na froncie wschodnim, potem brał udział w walkach nad rzeka Piane we Włoszech.
Z wojny wrócił do domu zdrów i cały, ale nie na długo. Jako oficer – w stopniu podporucznika – współpracował w organizowaniu wojska polskiego; brał udział w walkach o Lwów i Przemyśl, potem w wyprawie kijowskiej – już jako porucznik, dowódca baterii – i w bohaterski sposób nie tylko osłaniał ze swoją konną baterią cofające się wojska, ale ją po prostu ocalił. Za te zasługi otrzymał z rąk gen. Władysława Sikorskiego order Virtuti militari V klasy oraz Krzyż Walecznych. Drogo jednak za to zapłacił: zachorował bardzo ciężko na czerwonkę i ledwie wyszedł z życiem po długim pobycie w szpitalu wojskowym w Zambrowie. Zresztą ślady po chorobie pozostały: do końca życia cierpiał na skrzepy w nogach. Z wojska wyszedł w stopniu kapitana.
Po powrocie do domu zaręczył się ze starszą od niego o rok, Marią Szeptycką. Ostatecznie pożegnał się z prawem – czego nie mógł odżałować jego ojciec. Ukończył natomiast kurs rolniczy i odbył odpowiednią praktykę rolniczą.
W dniu 24 sierpnia 1921 roku zawarł w Łabuniach ślub: związek pobłogosławił ojciec chrzestny Stanisława, ks. Prałat Franciszek Starowieyski. Młodzi małżonkowie zamieszkali w Łaszczowie w Diecezji Lubelskiej (obecnie ta część diecezji należy do Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej). Dodać należy, że Maria była w prostej linii prawnuczką Aleksandra Fredry, Stanisław natomiast był też prawnukiem, tyle że siostry komediopisarza.
Tak rozpoczął się nowy etap w jego życiu. Zarządzał dużym majątkiem, pomagał okolicznym ziemianom, troszczył się o służbę, prowadził działalność charytatywną dla najuboższych. Rodzina stawiana była w Łaszczowie na pierwszym miejscu. Dom Starowieyskich tętnił życiem, rodzina zbierała się codziennie na wspólnej modlitwie i posiłku. Nigdy nie zapominano o najbiedniejszych, wspomagano ich materialnie. Robiono to dyskretnie, bez rozgłosu.
W ludzkiej pamięci pozostała z okresu łaszczowskiego działalność społeczna Stanisława Starowieyskiego. Najpierw prowadził ją na własną rękę, potem w ramach Akcji Katolickiej. Celem Akcji było zaktywizowanie ludzi świeckich i pobudzenie do współpracy z hierarchią kościelną i zwykłym klerem, aby razem „odnowić świat w Chrystusie”. Stanisław uważał, że najważniejszym zadaniem jest zaktywizowanie ziemiaństwa i inteligencji. Gromadził więc ziemian, później nauczycieli na rekolekcje. Zakłada Koła Inteligencji Katolickiej. W swoim majątku przystosował parter na sale spotkań religijnych i Salę Teatralną dla Kółka Miłośników Sceny.
Tę bogatą działalność Stanisława Starowieyskiego przerwał wybuch II wojny światowej. Do Łaszczowa wkroczyli najpierw Niemcy, potem Rosjanie. Zrabowali wszystko, co dało się zrabować, a następnie przedstawiciele nowej władzy aresztowali Stanisława i jego brata Mariana jako „krwiopijców”. W czasie drogi do Tomaszowa udało im się uciec, nie na długo jednak.
Po powrocie Niemców został aresztowany wraz z księdzem Dominikiem Majem przez Gestapo 19 czerwca 1940 roku. przewieziono ich do straszliwej Rotundy zamojskiej. Następnym, również krótkim miejscem pobytu Stanisława było, niemniej straszne więzienie w Zamku Lubelskim, skąd przewieziono go do obozu w Sachsenhausen a następnie do Dachau, gdzie otrzymał numer 22403.
Sytuacja Stanisława Starowieyskiego obozie była bardzo ciężka. Podlegał on szczególnym prześladowaniom jako ziemianin i działacz katolicki. Ciężka praca, głód, tortury doprowadziły do odnowienia choroby z czasów wojny – otworzyły się żyły w nogach. Pomimo to nie poddawał się a wręcz umacniał dobrym słowem innych. Będąc w obozie Stanisław nie zapominał również o rodzinie. Często pisał do niej listy. Jednak jego stan zdrowia ciągle się pogarszał. Organizm był już bardzo wycieńczony. 9 kwietnia w Wielką Środę zdecydował się udać do obozowego szpitala, gdzie został sadystyczne pobity przez Reiverkapo Haidena. Współwięźniowie dowlekli Sarowieyskiego do drutów gdzie wyspowiadał się u ks. Dominika Maja. Następnie na bloku otrzymał Komunię św.
W poranek Wielkanocny rozeszła się wiadomość o śmierci Stanisława Starowieyskiego. Gdy wynoszono jego zwłoki więźniowie powstali i zdjęli czapki z głów, co nie zdarzyło się nigdy na bloku.
Zmarł w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną (12/13 kwietnia) 1941 roku a jego śmierć urosła do rangi symbolu.
13 czerwca 1999 roku papież Jan Paweł II dokonał w Warszawie beatyfikacji Stanisława Starowieyskiego jako jednego ze 108 Męczenników Polskich.
[Opracowanie i zdjęcia rodzinne na podstawie: „Sprawiedliwy z wiary żyje” Życie i męczeństwo Stanisława Starowieyskiego – Ks. Marek Starowieyski]
Święty Józef – Patron Województwa Łódzkiego
(19 marca, 1 maja)
Patron ludzi pracy – opiekun umierających
„Panie, błogosławieństwami słodkości obsypałeś go szczodrze, włożyłeś mu na głowę koronę z drogich kamieni”. (Graduał)
Wyjątkową czcią otacza Kościół Święty przybranego ojca Pana Jezusa, Oblubieńca Matki Najświętszej, św. Józefa.
Bóg obdarował Go wszelkimi łaskami i darami, i ustanowił stróżem i opiekunem samego Jezusa Chrystusa oraz mężem Przeczystej Dziewicy. Z całym oddaniem służył Maryi i Jej Boskiemu Synowi, wiernie i wytrwale dzielił z nimi życie w ukryciu, ubóstwie, cierpieniu, wygnaniu do Egiptu. Dla Niego ciężko pracował przy ciesielskim warsztacie, na Jego rękach umarł. Całe życie Józefa przepełnione było modlitwą, cichą pracą i ciągłą ofiarą, w pełnym zaufaniu do Mądrości i Miłości Boga.
Papież Pius IX ogłosił Świętego Józefa, dekretem z grudnia 1870 roku, Patronem całego Kościoła, Pius XII Patronem rzemieślników i całego świata pracy, wyznaczając dzień 1 maja dla Jego czci, Ojciec Święty Jan Paweł II poświęcił św. Józefowi adhortację apostolską (adhortacja = upomnienie lub zachęta): Redemptoris Custos, O św. Józefie i jego posłannictwie w życiu Chrystusa i Kościoła w sierpniu 1989 roku, a papież Benedykt XVI, 18 grudnia 2005 roku, przed modlitwą Anioł Pański podał św. Józefa jako przykład dla wszystkich chrześcijan.
Święty Józef jest również patronem umierających i troskliwym opiekunem ludzi pozostających w ciężkich warunkach materialnych. Szczególną cześć oddajemy Świętemu Józefowi w miesiącu marcu.
Do św. Józefa możemy zwracać się z pełną ufnością w różnych trudnych sytuacjach życiowych i potrzebach. Św. Teresa z Avila napisała : „Nie pamiętam, abym kiedykolwiek udając się do św. Józefa nie została wysłuchana (…) wiem z doświadczenia, że św. Józef zawsze i we wszystkim przemawia za nami, jakby Pan nasz Jezus Chrystus chciał okazać, że tak jak był mu posłuszny na ziemi, nie może mu też niczego odmówić w niebie”.
Informacji o św. Józefie dostarczają nam tylko Ewangelie. Osobą św. Józefa żywo zajmują się także apokryfy. Hebrajskie imię Józef -„Bóg przydał”, nadała mu matka Rachel, żona patriarchy Jakuba, by w ten sposób wyrazić radość i wdzięczność Panu Bogu za 11 syna (Rdz 31,24). Św. Józef pochodził z rodu króla Dawida. Był ojcem Jezusa Chrystusa według żydowskiego prawa jako małżonek Maryi. Po raz pierwszy Ewangelie wspominają o Józefie z okazji jego zaślubin z Najświętszą Maryją (Mt 1,18-25; Łk 1,27,34).
Ikonografia przedstawia zwykle św. Józefa jako starca. Pisarze katoliccy stawiają św. Józefa na czele wszystkich świętych Pańskich, a Kościół obchodzi jego doroczną pamiątkę jako uroczystość. Święto liturgiczne św. Józefa po raz pierwszy spotykamy w wieku IV w klasztorze św. Saby pod Jerozolimą. Na zachodzie zaczęło powoli przyjmować się od VIII w. Wiele krajów przyjęło św. Józefa za patrona: katolicka Kanada, Czechy, Austria, Hiszpania, Portugalia itp. Wiele diecezji i miast także ma za patrona św. Józefa.
W Meksyku istnieje 281 miejscowości, które mają nazwy pochodne od imienia św. Józefa. Kult św. Józefa w Polsce rozpowszechnił się na przełomie wieku XI i XII, w Krakowie obchodzono jego święto pod datą 19 marca.
Opr. Elżbieta Anna Gruda
Święta Faustyna Kowalska (5 października)
Patronka Miasta Łodzi
Św. Faustyna (Helena Kowalska) znana dziś na całym świecie jako apostołka Miłosierdzia Bożego urodziła się 25 sierpnia 1905 roku we wsi Głogowiec (ok. 50 km od Łodzi) jako trzecie z dziesięciorga dzieci, w ubogiej, rolniczej rodzinie. Od najmłodszych lat cechowały ją umiłowanie do modlitwy,
pracowitość i wrażliwość na ludzką biedę. Do szkoły chodziła niecałe 3 lata. Aby pomóc rodzicom, mając 16 lat zaczęła pracować u zaprzyjaźnionej rodziny w Aleksandrowie Łódzkim. Następnie przeniosła się do Łodzi, gdzie pracowała w sklepie przy ul. Abramowskiego. W Łodzi św. Faustyna miała też swoje pierwsze objawienia.
W 1925 roku po czterech latach pracy, mimo sprzeciwu rodziców, wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Warszawie, gdzie spędziła pierwsze miesiące życia zakonnego. W Krakowie odbyła dwuletni nowicjat – przygotowanie do złożenia ślubów zakonnych: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Potem przebywała w innych domach zgromadzenia m.in. w Płocku i w Wilnie, gdzie pełniła obowiązki kucharki, ogrodniczki i furtianki. Wszędzie pozostawiała po sobie pamięć ofiarnej, pokornej i wyciszonej zakonnicy.
W ostatnich latach życia św. Faustyna chorowała na gruźlicę. Zmarła w opinii świętości 5 października 1938 roku w wieku 33 lat w klasztorze w podkrakowskich Łagiewnikach, gdzie znajdują się Jej relikwie i gdzie czczony jest cudowny wizerunek Jezusa Miłosiernego.
18 kwietnia 1993 papież Jan Paweł II beatyfikował siostrę Faustynę , a 30 kwietnia 2000 r. – ogłosił ją świętą. Druga Niedziela Wielkanocna została w całym Kościele ogłoszona Świętem Bożego Miłosierdzia.
Św. Faustyna obdarzona wieloma nadzwyczajnymi łaskami, m.in. darem kontemplacji, ukrytych stygmatów, bilokacji i proroctwa zaliczana jest przez teologów do grona wybitnych mistyków Kościoła. Jej wizje i objawienia, które spisywała w „Dzienniczku” dotyczyły m.in. namalowania obrazu „Jezu ufam Tobie”, modlitwy „Koronki do Miłosierdzia Bożego” oraz ustanowienia święta Miłosierdzia Bożego.
10 grudnia 2005 roku – w 85. rocznicę powstania diecezji łódzkiej – św. Faustyna Kowalska została ogłoszona patronką Łodzi. Wcześniej, na LII sesji Rady Miejskiej łódzcy radni przyjęli uchwałę w tej sprawie.